Agenci światowych koncernów niestety od lat skutecznie dezinformują polską opinię publiczną, strasząc wzrostem cen czy cyfrowym wykluczeniem. Tymczasem szybkie porównanie cen (każdy to może zrobić online) pokazuje, że najpopularniejsze smartfony, tablety czy laptopy już teraz są w Polsce droższe niż w krajach, w których producenci hojnie wspierają swobodny dostęp do kultury, honorując pracę jej twórców!
Przez tysiąclecia twórca był wynagradzany za swój trud, umiejętności i wywoływany zachwyt w momencie osobistego wykonania lub sprzedaży dzieła. Jeśli odpowiednio majętny widz zapragnął mieć częstszy kontakt ze sztuką, musiał twórcę zatrudnić lub kupić jego utwór, albo przynajmniej ręcznie wykonaną kopię. Kopiowania dzieł nie wstydził się Leonardo, Tycjan czy Rubens, wiele arcydzieł Bacha to kopie utworów Vivaldiego, taka była naturalna konsekwencja ówczesnego rynku sztuki i związanego z nim systemu wartości.
Sytuację poważnie zmienił rozwój miast, upowszechnienie druku, w tym muzycznego, a także uprzemysłowienie umożliwiające coraz powszechniejsze odtwarzanie utworów stworzonych przez kogoś innego. Od tego czasu już nie tylko samo wykonanie, ale również wydrukowanie utworu wiązało się z koniecznością opłacenia jego twórcy. Początkowo była to opłata jednorazowa, ale najwięksi, jak Beethoven czy Chopin, starali się zwiększać swoje dochody przez sprzedaż tego samego utworu kilku wydawcom w różnych krajach jednocześnie. Jednak nadal z założenia poeta czy kompozytor wykonywał swe dzieła osobiście. To dlatego np. Paderewski płacił za swój bezprecedensowy sukces komercyjny w Stanach Zjednoczonych nawracającymi kontuzjami dłoni.
Kolejny przełom przyniosło wynalezienie pianoli i innych urządzeń mechanicznych umożliwiających odtwarzanie utworów bez udziału artysty. Fonograf, patefon, gramofon, magnetofon, magnetowid, odtwarzacz CD czy DVD to kolejne coraz doskonalsze przykłady funkcjonowania tego samego modelu, w którym nie tylko raz drukuje się zapis dzieła, ale raz się je wykonuje, by móc je wielokrotnie odtwarzać. Zmiana ta wymagała kolejnej modyfikacji zwyczajów i prawa. Ponieważ artysta nie był już potrzebny do obcowania z jego twórczością, wydawcy i sprzedawcy zaczęli dzielić się zyskami z twórcami rozliczając każdy sprzedany egzemplarz nagrania.
Lecz rozwój technologiczny ostatnich dekad umożliwił jeszcze większe upowszechnienie dostępu do sztuki. Dziś każdy może korzystać z dowolnej liczby dzieł we własnym domu, nie kupując ani jednego egzemplarza. To oczywiste dobrodziejstwo naszych czasów spowodowało niezwykłą niezależność i bajeczne wręcz możliwości dostępu do kultury! Technologia cyfrowa sprawiła dodatkowo, że kopie niczym nie różnią się od pierwotnych nagrań i praktycznie bez jakichkolwiek kosztów, poza ceną nośnika, mogą być powielane nieograniczoną liczbę razy. Dotyczy to wszystkich dziedzin sztuki, od muzyki, poprzez film, na sztukach pięknych skończywszy. Wszyscy możemy nie tylko podziwiać arcydzieła klasyków, ale w dzień premiery cieszyć się najnowszymi utworami nam współczesnych.
Dlaczego tak się dzieje? Gdyż i w tym przypadku rynek zareagował na zmianę sytuacji i w celu pogodzenia powszechności dostępu do kultury z uczciwym honorowaniem tych, którzy ją tworzą, zaproponowano odpowiednie rozwiązanie.
Twórcy godzą się na bezpłatne wykorzystywanie ich dzieł w celach prywatnych w zamian za rodzaj honorarium wypłacanego przez tych, którzy z tej twórczości czerpią najwięcej korzyści.
Nie mogą to być wydawnictwa książkowe, nutowe czy płytowe, gdyż dostęp ten nie odbywa się za pomocą książek, nut czy płyt. Są to jednak nowocześni „wydawcy”, czyli koncerny HiTech – producenci sprzętu umożliwiającego każdemu legalny darmowy i niemal nieograniczony dostęp do kultury. Dziś bowiem to komputery, tablety i smartfony służą nam do słuchania muzyki, oglądania filmów, czytania książek czy kopiowania artykułów w bibliotekach. W większości rozwiniętych krajów świata obowiązuje prawo zwalniające użytkowników z kosztów korzystania z dzieł dostępnych w obiegu cyfrowym, w zamian za rekompensatę wypłacaną ich twórcom przez producentów urządzeń z małej części swych zysków.
System taki funkcjonuje również w Polsce od wczesnych lat dziewięćdziesiątych (dziś mija dokładnie 27 lat od jego uchwalenia!), znacznie wyprzedzając zgodną z nim dyrektywę Unii Europejskiej z roku 2001. Jednak od kilkunastu lat rozwiązanie to nie dotyczy u nas większości urządzeń dzięki którym rzeczywiście korzystamy z utworów, co czyni je praktycznie martwym. I wydaje się zupełnie niezwykłe, że komuś tak długo udaje się przekonywać Polaków, że nadal słuchają muzyki na magnetofonach i oglądają filmy na magnetowidach!
Agenci światowych koncernów niestety od lat skutecznie dezinformują polską opinię publiczną, strasząc wzrostem cen czy cyfrowym wykluczeniem. Tymczasem szybkie porównanie cen (każdy to może zrobić online) pokazuje, że najpopularniejsze smartfony, tablety czy laptopy już teraz są w Polsce droższe niż w krajach, w których producenci hojnie wspierają swobodny dostęp do kultury, honorując pracę jej twórców! To tak, jakby sprzedawali w Polsce droższy bilet na koncert, a jednocześnie nie chcieli zapłacić występującym na scenie muzykom. A dysproporcje są ogromne!
W Niemczech producenci sprzętu wypłacają artystom ponad 330 mln EUR rocznie, podczas gdy w Polsce jedynie około 1,7 mln EUR. O rzędy wielkości wyprzedzają nas dosłownie wszyscy, nie tylko kraje Zachodniej Europy, ale Czesi, Rosjanie czy Litwini, nie mówiąc o Węgrach.
Każdy miesiąc przedłużania takiego stanu rzeczy jest katastrofalny w skutkach dla polskiego sektora kultury i szerzej – branży kreatywnej. Rekompensata na rzecz uczciwej kultury nie dotyczy bowiem jedynie artystów, ale również dziennikarzy, naukowców czy przedstawicieli świata techniki. A branża ta to jedna z najważniejszych i najszybciej rozwijających się gałęzi nowoczesnej gospodarki, co ważne, napędzająca wiele innych sektorów, jak turystyczny czy gastronomiczny. Jednocześnie stabilna, gdyż bazująca na rodzimej kreatywności, a nie jedynie serwilistycznym uzależnieniu od producentów z innych części świata.
Brak równowagi pomiędzy eksploatacją dzieł a honorowaniem ich twórców przede wszystkim podważa jednak podstawy bezpłatnego prywatnego korzystania z utworów, bez którego powszechny dostęp do kultury zostałby dosłownie zdewastowany. Aż trudno sobie wyobrazić komputery, tablety czy smartfony bez legalnej możliwości bezpłatnego odtwarzania muzyki, filmów czy książek! Oznaczałoby to niemal kompletne kulturowe wykluczenie wszystkich poza ekonomiczną elitą i powrót do czasów, kiedy sztuka dostępna była jedynie dla najbogatszych. A na to po prostu nie wolno pozwolić.
Anna Korycińska
Autorka jest urzędniczką samorządową, uczestniczką Ogólnopolskiej Konferencji Kultury.
Oryginalna publikacja: https://najwazniejsze24.pl/opinia-anna-korycinska-kulturowo-wykluczani/